Strony

sobota, 27 grudnia 2014

Breyer Traditional - 1325 Mare and Foal Color Crazy Event

Obiecany opis Gai. STRASZNIE mi się nie chciało, ale jak już oderwałam się od Beast Keeper, to co mi tam. I tak jestem spóźniona, ale rozumiecie, święta. Trochę spóźnione życzenia, ale zawsze:

Życzę wam wszystkim tego, co najlepsze:
wielkiego majątku, szczęścia i przede wszystkim zdrowia,
abyście jak najdłużej mogli cieszyć się pięknem życia.
Ogromnych stad koni, słoni i innych stworków, 
spełnienia najskrytszych marzeń,
kogoś bliskiego, kto zawsze i do końca będzie stał po waszej stronie.
"Światełka w mroku", które zawsze wyprowadzi was na prostą, 
a także miłości,
bo bez niej człowiek nigdy nie osiągnie pełni szczęścia.

No, a teraz przejdźmy do naszej nowo przybyłej. Oto przed wami Szalenie Kolorowa Imprezowa Klacz (tak mi w przybliżeniu przetłumaczył tłumacz)! :P



Wersja bez białych odmian. Produkowana od 2008 roku. Wyrzeźbiona przez Panią Kathleen Moody w 1997. Jak już pisałam, przyjechała z Wiednia, wraz z 3 innymi końmi. Wydaje mi się, że w Polsce nie była dostępna. W oryginalnym zestawie razem z Ashley.



Bardzo podoba mi się jej wyraz pyszczka. Wydaje się taka słodziutka, potulna, delikatna... Możliwe iż wszystkie modele na jej moldzie mają taką, jakby to powiedzieć... Gładką część grzywki. Mi to nie przeszkadza, ale niektórzy mogą być na coś takiego wyczuleni.



Ja nie znam się na anatomii koni, więc według mnie nie ma nic szczególnego w tej kwestii. Jedyne, co mogłoby przeszkadzać, to brak strzałek i niezbyt ładnie wyrzeźbiona partia pomiędzy tylnymi nogami (zdjęcie poniżej). Ale za to kasztany są na swoim miejscu.




Klacz ma na prawej tylnej nodze napis "BREYER REEVES" a na lewej tylnej rok wyprodukowania (97). Pani Moody dobitnie zaznaczyła, że atutem klaczy jest falowana grzywa i ogon. Widać, że włosy mają różną grubość. Na ogonku zrobiony jest warkocz.




A pro po maści, także nie mam zastrzeżeń. Wręcz przeciwnie, jest bardzo naturalnie wycieniowana, włosie nie jest jednolite. Gdy na nią patrzę, wydaje mi się, że jest zrobiona z twardego papieru.



Na łebku klaczki widać żyłki, a za nią są "zmarszczki". Widać, w którym kierunku patrzy kobyłka. Dziurka "wentylacyjna" znajduje się pod górną wargą z prawej strony. Ponieważ klacz jest maści podobnej do materiału, z którego jest wykonana, wcześniej wspomniany otworek nie jest tak strasznie widoczny. Gaia ma także wygoloną górną część grzywy, w stylu amerykańskim.



Przy innej klaczy rzeczywiście, jest trochę mała. Ale w końcu to co małe - jest piękne! :)


Jeszcze zdjęcie z góry. Mi klaczka bardzo przypadła do gustu. Myślę, że nie wymieniłabym jej na inne konie tego moldu.

A wy, co o niej myślicie? :)
Szykujcie się na przyszły opis Indocus'a!

5 komentarzy:

  1. Gaia chwyta za serducho, ale ja nie jestem fanką tego malowania. Mimo wszystko kobyła ma ogromny urok osobisty (coś jak ten droidzik z zwiastuna SW 7). No i ma ślicznie pomalowane oczy. Gratuluję nabytku!
    Nie mogę się doczekać opisu Dookusia :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam sądzę, że w tym malowaniu jest lepsza, nawet od Marabelli. ;) Dzięks.
      Ok, postaram się jeszcze dziś coś wstawić, ale nie wiem czy uda mi się "sklicić" porządne zdania... :/

      Usuń
  2. Nominuję cię do LA ;) szczegóły tu: http://red-horse-farm.blogspot.com/2014/12/011-odpowiedzi-odpowiedzi-odpowiedzi.html#comment-form
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak miło! Pierwsze publiczne nominowanie, wielkie dzięki, już odpowiadam! :D
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  3. Podoba mi się bardziej od mojej kasztanowatej Mirabelki - gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń