Dalsza część przedstawiania przybyszów - oto przed Państwem, Indocus!
Produkowany w latach 1968-1973 (o ile się nie mylę). Twór Pana Chrisa Hessa z 1961 roku. Przywędrował wraz z Gaią, i dwoma innymi końmi. Szczerze wątpię, by był u nas dostępny. Nie widziałam go też na polskich blogach. Aż szkoda, bo to bardzo śliczny model, o niespotykanej maści.
Od przodu nie jest może najładniejszy, ale to przez okropną... jakby to powiedzieć, rysę po prawej stronie pyszczka (lepiej będzie widać po powiększeniu zdjęcia) oraz strasznie chudą i nienaturalnie wygiętą lewą przednią nogę. Z wyglądu wydaje mi się typowym źrebakiem - zadziorny, energiczny, zaczepialski i chętny do poznawania świata (oczywiście, po swojemu ;))
Konik "cierpi" na brak i strzałek, i kasztanów. Poza tym (i wcześniej wspomnianą nogą) nie widzę nic, co mogłoby bardziej zwrócić uwagę, jeśli chodzi o anatomię. Źrebaczkowi widać także delikatnie żebra.
Maścią mnie zaskoczył. Nigdy nie widziałam takiego konia. Rozumiem, brudnokasztanowaty, ale skąd ten cieniowany łebek? O.o Nie, żeby mi przeszkadzało, po prostu byłam zdziwiona. Dopiero na następny dzień, dostrzegłam także, iż w niektórych miejscach maść przechodzi w brąz. Troszkę dziwnie to wygląda, ten brązowy nie jest taki, naturalny... Niestety, źrebak ma też niezbyt schludnie pomalowaną grzywę.
Jeszcze zdjęcie z góry. Trochę widać po nim, że nie jest modelem najmłodszym - gdzie nie gdzie jest kanciaty, nie ma co tego kryć. Płci nie ma zaznaczonej, ale widać że to facet. ;) Hmm... Raczej nie ma już nic do opisania, więc kończę "oceną własną postaci":
Indocus, pomimo swoich wad jest naprawdę urokliwy. Na początku sama musiałam się do tego przekonywać, ale teraz dostrzegam coraz więcej jego atutów.
A może jednak ktoś go ma? Co o nim sądzicie? :)
I macie zapowiedź następnego konia, ciekawe ilu z was zgadnie, kto to jest:
Pozdrówka!!!